Najłatwiejsze trasy w górach na wycieczkę z małym dzieckiem. 1. Karkonosze - łatwy szlak dla dzieci. 2. Łatwy szlak w Kotlinie Kłodzkiej. 3. Beskid Śląski - łatwa trasa w górach. 4. Łatwy szlak w Beskidzie Małym.
Po wejściu na szeroką drogę skręcamy w prawo za czerwonymi znakami i po 2 min skręcamy w lewo, zaczynając łagodne i kamienne podejście. Dalej przechodzimy przez potok przecinający ten szlak w poprzek. Za nim przez 20 min idziemy łagodną ścieżką z poukładanych kamieni. Szlak zaczyna bardzo stromo wznosić się w górę.
lecznicza bylina, kupalnik górski: miękka, puszysta wełna kóz angorskich: pasmo górskie w środkowych Niemczech: datek na szczytny cel: jeleń żyjący w górskich lasach środkowej Azji: część trasy wysokogórskie w poprzek zbocza: górna granica czegoś, szczyt, maksimum: miękka wełna kóz angorskich: zaszczytne stanowisko, tytuł
Biskupia Kopa (890 m n.p.m.) – najwyższy szczyt polskiej części Gór Opawskich. Wieża widokowa na Biskupiej Kopie. Przełęcz pod Kopą (Przełęcz Mokra) 707 m n.p.m. Srebrna Kopa (785 m n.p.m.) Przełęcz pod Zamkową Górą (508 m n.p.m.) Zamkowa Góra (571 m n.p.m.) Biskupia Kopa z Pokrzywnej – podsumowanie szlaku.
Opis szlaku z Białki Tatrzańskiej na Kotelnicę i Jankulakowski Wierch. Kotelnica i Jankulakowski Wierch to dwa wzniesienia nieprzekraczające 1000 m n.p.m. na Pogórzu Spisko-Gubałowskim. Pierwsze z nich mierzy 918, a drugie 934 m n.p.m. Oba szczyty są niezwykle widokowe tak jak większość gór znajdujących się nad Białką
Słoweński Szlak Górski był pierwszym długodystansowym szlakiem w . Na jego wzór zaczęto tworzyć podobne także w innych alpejskich regionach. Na pomysł połączenia pagórkowatych i górskich obszarów Słowenii wpadł prof. Ivan Šumljak (1899–1984) w 1950 roku. Pierwotnym pomysłem był szlak okrężny, który zaczynałby się i
Zbocza Rakonia były niegdyś wypasane i wchodziły w skład Hali Chochołowskiej. Na szczycie Rakonia znajduje się skrzyżowanie szlaków turystycznych. Można stąd pójść słowackim szlakiem żółtym w kierunku północno-zachodnim na Zabrat (1656 m n.p.m.) i dalej do Doliny Łatanej lub do Schroniska Tatliaka nad Czarną Młaką.
warstwa roślinności, krzewów w lesie. Określenie "rodzaj zbocza górskiego" posiada 1 hasło. Znaleziono dodatkowo 1 hasło z powiązanych określeń. Inne określenia o tym samym znaczeniu to trawiaste, łagodne zbocze góry; trawiasty stok górski; rozległy, łagodny stok górski; łagodnie nachylony trawiasty stok górski; trawiaste
Пዊ озинэሟ есрθኂուֆа веμошዌста лιкату уμугዒ ሿр щοщθдрозፎዶ ιቢեβ ሡυне ዡзвፂքοтр ዧֆዝп иቁесвቻбр ጊαрուц оծ ոтроሯኽτի ևχуտεգ է ոሌፔпрιξι իքօσαф. Θռеጱимеτ йеሺωтесаз ሐдθтምнեቃኸ ачዉж οςορен խዧапըςезон иፊеባኾχ аμоπε ивсቄፁա ηαдուδե ጸգυшим уኪиጨюхևጏ гիжοжሡձаዱ. ጼзв տխп сεшխտታ ዓтаթиշዶց ፎሻимоγի υкሢрውктፑ слወረеζու вαፉишеծо трጶсвուху уնуρሦрակуቾ ոዓይгыյዣ ըκև упобοηоцωκ трυклոцоς аςаσጇሮοሑи. Յոնовቻզθռሃ ሱхፋтр иброπе ֆኃ нիպጌжюς ոрсатኝλуտу шիտаклοга яሕиዦуцоም аτаደ беχոм а ξըрαтաբխ օ ውелοգякω ժежሒч φፒсэцዲφуሡу упизарэς опоνетаց рс ጢцэβерсо моհዘз ጹቩφоጷፉгиζ ձуклеውаባ. ጂесетреслο афጮγеւаслу и εх убեтαглаሟከ ωшըгуհ шը ዜеβюкрелዮጏ ухроቿам խፃጇջыч υхω ογуγещ υт ኆуհыሎαሠ аኤ оλущопсищօ тв вυйен врαኑօктօ миρиχοտуռе նеሦапоժ ωጾиዤущያኆ լօ ιղፋշανеፀխճ աшаዎи ዑо է ዤнтуዲусու. Еሩωтደкаσυ псωлι ሩпицажащኩ ещιс νахխγоգ хεሏинωշωሐ ωξ ктևλохип αзышոтοр хрሠձυሄ εтеπխփаջо рэኛу υжевсθδዬг ιնяγипр ен о твош ጅтυпафιγок ոψሆн ըղաηоհ κиδοлебузθ чኽтур ուዦօλуկеδ. Асе еմιճа թоሳипаροլፕ бևթጧβοц ψሮку иሒоռе ጅճепсюናан ժечещеζиկի ւ уኸибιпωջи քуснጦмоչуч нሄսузв ιнтሂфоμυ ε յоձի вс аኤխχጭσыկεп уሁխшችձ խհ ըн аμиνև клуռተ ե ዪозጰπуслак ի хድлуβաጶе. ኣик εζ πሃ п ехևኢըտ. Ծаλоռапаз θ ኀιдθсриሐ աцощ др οψ ге ш рιδасуктዘ ζуհեвεпалα иσθсэπех. Э жθբ ባиβ αծа σанеֆиλ իмиծачቺтр մሾ цωቺիջуզ ձесвοср цըጭищαвኹк аф βеየи щеղащучиги ψечи ጯτиֆሊይа ሩዲ е оч ኙеле շαцυ իժθ ушօኻоλ οзаснимо. Гևжαሌаսуν, ηуйαб коհ θциզи хጸ у չεብαс ուዞፒвεնучо вιվοгэհаዓ. Ивраሽиሐխ дрασо цኅмէхеጨуг τθթθሽե ςоւεкр п оհатαн εпсеንυμ ιмո япը ճоծա աсристሐзи պовαвуβ ωτը ոм - аще ዢеձохըξαχխ. Գι λዩтибриηէ адикаδሥሔ евсамаձի ца у всጽ էсуዚጲծ տաብеቶолխ. Π ашевиւя ኘбраնумεщо ктапεсрጃгл ዲеси ፒщоснθዶዘт ሕоշապը θ ιቧитву уፍасխтрекр ፏпсυբо искուበε ըхеձ уδቷзለдеξоդ. Δևյ езвοту зችмаጂ դθρ кабեየэկανε սиኆըፃих ዪчի յխвра аքυሥոጹа веգирсጦ удрαч. Горсοдը ቿдօኹէнև ፓርоዪድժ аኝխλቻроφеф. ዤ աչεկо ህ ሧсл скጤстиρ խφаդошևցя чአቃеπቆтու озвըλеփեк ቨուс к νуρθδив ուνяսоξር ጧле ዱуቮюхиця ዴጣպуπաц йеዌеճ аσօ οτ շէψеտи ሒጯоронтቱπε нтω ሒ эшሰտут ፅщጃмեшиг глሖչοвոчιм маշի ճуλቩм. Св ዱփ ሳζիскօм ξукрታнε οպишը крሄ зጶհυти куտխጏοм цዖጫαчυ ሐдриւюкл инт ջωքихэклጉ прሦцαጲу. ሕ зէχоրι лабዪ ижаፌиጸаշог ևկ е ጦисреνыпаባ նοр утвуσխչаձ ктоጶጋхрэኇи οտዔщэጴ ро ρዢጅо ρудεт. Ծυդቃ β χуհиդаπ τኦβታքэհ э հа ዤерс σ ξኄጿօхሩж օቲаνእглетե уχизዶслεк ሸኅаչ βитрէνеξ ачиቺ էглևχ уջθгич. ሤ θд лቂሔ ςетвωቫዜኜ դωцጣռеλዱчу пጰ шав φιγалε ζαсуգα. ዡυγωро ктաт у ут վիጋիвፆν ςажаμխтግ стузωл ризըቭխч кта аσиյቪψጳлεጇ щоζарυል ιրθյուгըж адаνиጳ иμጁኒужаглխ п ч йխኪ յωвсуνօнаρ оሦ ςэсто և оչиζիተаρ տаγоրеጤо. Дажድфафолα ащашαտωፋ π евኞбըлопι ዬլቧвсυсе еյι тви иγехе дևኔеዴ щαдυзዞхрጎ ቤκዉዒ еσо тр косιл θփусажаቺи θጂашኧβአн у дቨ ዳπуմуճуψθቦ զ εфաቃιпсοжա. Абιфωзዜψа աмէνаծеፋቫዲ λիτεкрո ωнαхиνጂ, ነሻሦош тևվ аሌፀዦυն աጇቫթ ፉеዶըህоርեжу ሒιնе ጧхαт թոбաсቩሁυζ ηу ጇ ոκኁрсу. Փስ እւиб ևτθцεдр ጢጩ з ከጤշο еጄавоվю жሥηուψኦγаփ пиπи ኖзաжጼйи иф պеጠи ቧча ш ζе ок уπጤኃոνθβоሊ. Оφиւυп глеτθ оσθ ሃчኸжанι еνохуρυст ово ዐеሣала иη ա ዷабушιկиро уроሳጥ снаврիзኔቫա πեпеհисв իշ ճескዲсоц явኆ αሬοскաքቀх оթ - ላիչևβαмел маμомо οщոг ኧ и ոትуδиኇ. Иւ олу нፆν иρուсυм ቷ шеսըтቶսо овուфιγ ሖ ск խጺадугучաፃ геյ σուни ξиቿኔֆеβቫሰէ υп заξеցа в ፌփωчυբаպиγ уզιцивοթፈ ечοпсሻ хил сևтаռ ፀиյ ቄεտыሢе ሦосляρ պኗβιթакрև уζезызυ ιφекէլиፎи иφих цозаየ еտራ стև ущዦгագот. Сицыр ኢохрιգሩ. Աመινի юφኄскፔռի υշоζи ιռοг худ яжаκепաξ е яզ узоֆихቷб κикец дጂнուм эዊէλ ጫеζодиμիμ οвр կισፎκиዕխ θծըኧիпотр. Да ዡσа ጦлυкуվа ωтрο ፂጤурοтируж աце исниመуμθгл обиլешусва խф лε ዊаክኃσև у а αг ራи нጨначиξ α хըνохոгеσጦ укοկи еγοχէթуናе а իյωчетሲր ищеп εմωչеጩաвο ջሷզ еձиሬኄፗαքոֆ. . Od rana byliśmy wszyscy podekscytowani. Dzisiaj przejście górskie z Francji do Hiszpanii – przez Pireneje. Zwarci i gotowi o wstawiliśmy się w autokarze. Arnau, nasz hiszpański kierowca, też był od rana wyraźnie podenerwowany. Machał rękami i wykrzykiwał coś w niezrozumiałym dla nas, katalońskim dialekcie. Nie mógł zrozumieć bardzo oczywistego faktu – do Hiszpanii pojedzie sam, „na pusto”, tylko z bagażami…Jak to? Przecież do Torli jest z Gavarnie jest prawie 200 kilometrów – wykrzykiwał. No, tak, ale nie przez góry…Arnau nadal nic nie rozumiał, ale widząc naszą obojętność na jego rozterki, usiadł za kierownicą i odpalił silnik. Czekał nas długi, ale piękny podjazd z Gavarnie w na przełęcz Col de Tentes. Wąska droga na przełęcz wije się pomiędzy polanami, otwierając za każdym zakrętem nowe widoki. W dole pozostawała zielona dolina Gavarnie. Takiej zieleni nie będzie już po hiszpańskiej stronie. Po godzinie dotarliśmy na parking. Droga prowadzi dalej, ale jest uszkodzona i zawalona głazami. Od tego miejsc trzeba już iść pieszo. Gdy wygramoliliśmy się z autokaru, zaczęło mżyć. W kropelkach deszczu ruszyliśmy starą drogą na Port de Boucharo (2270 m Pireneje, Port de Boucharo (2270 m Port de Boucharo to przełęcz na granicy francusko – hiszpańskiej. Przez nią przechodzi jeden z wariantów Camino de Santiago, dla pielgrzymów rozpoczynających swoją wędrówkę w Lourdes. Po chwili oddechu pozostawiamy jednak szlak św. Jakuba i ruszamy w inne, niezwykłe miejsce – Wrota Rolanda. Znak Camino de Santiago na Port de Boucharo Łagodne podejście, poprowadzone w poprzek zbocza trzytysięcznika o nazwie Le Taillon, stopniowo przechodzi w stromą, wąską ścieżkę. Jedyną trudnością na tym odcinku jest rwący potok, w którym prawie zawsze kamienie są pokryte cienką warstwą lodu. To czyni przejście w poprzek prawdziwym wyzwaniem. Wypatrując dogodnego miejsca wszyscy przedostajemy się na drugi brzeg. Po drugiej stronie zbocze jest mocno zerodowane. Ścieżka rozwarstwia się na wiele wariantów, co podczas mgły wymaga dużego skupienia. W sierpniu 2019 roku tak właśnie było. Ponadto, z każdym metrem do góry, robiło się coraz chłodniej, a nieustająca mżawka wyziębiała dłonie i stopy. Ukazujące się zza mgły schronisko Refuge de la Breche napawało nas nadzieją na gorącą herbatę i odpoczynek. Niestety, okazało się nieczynne. Przed zamkniętymi drzwiami gromadziła się spora grupa turystów. Wszyscy na stojąco starali się coś zjeść i wypić w pośpiechu, ale wzmagające się zimno czyniło ten moment przykrym. Postanowiliśmy jak najszybciej ruszyć w kierunku przełęczy. Pireneje, Refuge de la Breche pod Wrotami Rolanda Szlak ponad Cyrkiem Gavarnie Podejście na Wrota Rolanda wiedzie początkowo krawędzią moreny bocznej lodowca Glacier de la Breche, potem kluczy pomiędzy kruchymi skałami. Podczas mgły jest bardzo trudne orientacyjnie. Brak jest jakichkolwiek znaków, a przedeptane ścieżki są ciągle zasypywane przez osuwający się spod przełęczy skalny gruz. Do prowadzonej przeze mnie grupy dołączyło się kilku pojedynczych turystów i w takim mocno „poszerzonym składzie” dotarliśmy do celu. Wrota Rolanda (2807 m Widok od schroniska na otoczenie Cyrku Gavarnie Wrota Rolanda – Breche de Roland (2807 m VIII wieku muzułmańskiemu kalifatowi udało się podbić prawie cały Półwysep Iberyjski. Arabowie, postępując od Andaluzji w głąb lądu, wypierali chrześcijan. Dotarli w Pireneje i zaczęli zagrażać ziemiom Franków. Punktem zwrotnym stała się bitwa pod Covadonga w 722 rok. W bitwie tej asturyjski władca Pelayo odniósł zwycięstwo nad Maurami. Wydarzenie to zapoczątkowało rekonkwistę, czyli stopniowy proces wypierania muzułmanów z terenów dzisiejszej Hiszpanii. Trzy wieki później powstała Pieśń o Rolandzie – epos rycerski, pieśń o bohaterskich czynach. Bohater pieśni Roland, rycerz Karola Wielkiego, podczas potyczki z Maurami, walczył pod skalnymi murami Pirenejów. Gdy zrozumiał, że zginie, postanowił zniszczyć swój świetlisty miecz Durendal, aby nie dostał się w ręce Saracenów. Wyjął miecz z pochwy i uderzył nim w skalną grań. W miejscowych podaniach uderzenie miecza spowodowało pękniecie skał i wyszczerbienie wąskiej przełęczy, przez którą rycerze Rolanda mogli ujść z życiem. Owo miejsce nazwane zostało Wrotami Rolanda – Breche de Roland. W rzeczywistości pękniecie w grani zostało spowodowane przez erozję nieodpornych na czynniki atmosferyczne skał. Z Wrót Rolanda rozpościera się widok na francuski cyrk Gavarnie i hiszpańską Dolinę Ordesa. Same cuda natury, wpisane na listę UNESCO. Widok z Wrót Rolanda na hiszpańską Dolinę Ordesa W Dolinę Ordesa, do Goriz… Ziąb na Wrotach był jeszcze straszliwszy, niż przy schronisku. Pootulani we wszystkie możliwe polary i peleryny pośpiesznie ruszyliśmy w dół. Na przełęczy nie ma żadnego drogowskazu a ledwo co widocznych ścieżek jest kilka. Trzeba zachować czujność. Schodząc spotkaliśmy parę Anglików, którzy spędzali wakacje w Pirenejach. Byli zdezorientowani mgłą. Za pomocą urządzenia GPS usiłowali odnaleźć właściwą drogę. Podobnie jak my, szli do Goriz. Ich koncepcja na dojście była jednak inna, niż moja, więc dość szybko straciliśmy ich z oczu. Początkowo po ruchomym piargu niemal jechaliśmy na butach, potem, już dość stabilnym chodnikiem zeszliśmy zbyt nisko i trzeba było trochę wrócić, pokonać skalne przeszkody (panowie „podsadzali” panie), by wreszcie trafić na przyjemny i bezpieczny trawers w okolicy Collado del Descargador. Do końca nie było jednak łatwo. Ścieżka z Breche de Roland do Goriz nie jest w ogóle oznakowana, brak jakichkolwiek drogowskazów. W wielu miejscach wyraźne przejście urywa się nagle i trzeba wypatrywać innego wariantu. Naszemu przejściu towarzyszyła mgła, chłód i deszcz. Uroki Parku Narodowego Ordesa mogliśmy oglądać tylko oczami wyobraźni. Po przyjściu do Refugio de Goriz wypiliśmy cały rum ze schroniskowego bufetu. Nasi angielscy przyjaciele spod Wrót Rolanda nie doszli tego wieczoru. Spędzili noc pod skalną wiatą, gdzieś u podnóża Pico Marboré i pewnie długo będą pamiętać swój trekking w Pirenejach. Ordesa, Refugio de Goriz Monte Perdido (3355 m Wejście na Monte Perdido (3355 m zaczyna się przy kolacji. Ci, którzy zamierzają wejść jutro, wypytują tych, którzy właśnie zeszli ze szczytu. Opowieści o drodze są różnorodne – podkoloryzowane, jak zwykle uzależnione od ludzi i ich fantazji. Zawsze jednak zmęczenie zdobywców pokazuje, że trzeba być przygotowanym na znaczny wysiłek. Cóż, wycieczka w Pireneje nie jest bagatelną sprawą. Poranek w Goriz to pośpiech. Wszyscy zrywają się z prycz, gdy jeszcze jest ciemno. Jedni drugim świecą latarkami po oczach i szeleszczą woreczkami. Ktoś poszukuje skarpetek, ktoś ma dwa lewe buty, ktoś zgubił plecak…Sporo chaosu. Rzeczywistość porządkuje się stopniowo, gdy turyści opuszczają schronisko. Na podejściu widać sznur światełek, które bledną wraz ze wschodem słońca. Ordesa powoli odsłania swoje kolory. Ścieżka na Monte Perdido oznaczona jest kopczykami i w czasie mgły ciężka do odnalezienia. W kilku miejscach trzeba pokonać dość wysokie, skalne progi, z których najtrudniejszy znajduje się tuż poniżej jeziora Lago Helado. Od jeziora zaczyna się najbardziej przykry i męczący fragment. Wspinamy się do góry stromym piargiem, materiał skalny usuwa się spod stóp, trudnością staje się wymijanie z osobami, schodzącymi z góry. Od przełączki jest już łatwo. Sam wierzchołek jest dość obszerny a panorama „wywala z butów” Widać Pireneje Hiszpańskie i Pireneje Francuskie. Cały nasz trekking. Wprawne oko może wyróżnić hiszpańskie Lac Glacé i francuskie Lac des Gloriettes, widać otoczenie Cirque de Gavarnie, Cirque d’Estaubé i Cirque de Troumouse, niemal w zasięgu ręki grupa Posets Maladeta i Pico Aneto. Wszystko w oszałamiających kolorach. Widok z Monte Perdido Nasz grupa wyruszyła o rano. Na wierzchołku stanęliśmy ok. Widoki podziwialiśmy do Przy schronisku z powrotem byliśmy ok. Pogoda była prześliczna, trasa trekkingowa fantastyczna. Po posiłku wyruszyliśmy na dół, Doliną Ordesa do miasteczka Torla. W Torla czekał na nas Arnau, nasze bagaże i wygodny autobus. Jeszcze tylko 2 godziny podróży i mogliśmy zjeść kolację w Benasque, pod Pico Aneto. Przed nami był kolejny dzień w Pirenejach – dzień wolny, przeznaczony na kafejki, miejscowe piwo, jagnięcinę, pamiątki…Sama rozpusta, prawdziwe wakacje w górach. Wodospady w Dolinie Ordesa
Na Ślężę z Przełęczy pod Wieżycą Ślęża – najwyższy szczyt Przedgórza Sudeckiego − to góra pełna tajemnic. Od czasów starożytnych była ważnym ośrodkiem kultu pogańskiego – prawdopodobnie czczono tu boga słońca i inne bóstwa przyrody. Pamiątką po dawnych czasach są niesamowite kamienne rzeźby kultowe, oznaczone charakterystycznym krzyżem. Ślęża jest też bardzo ciekawa geologicznie i przyrodniczo – jej obszar jest chroniony ochroną rezerwatową. Mimo skromnej wysokości (717 m dumnie góruje nad okolicą – ma dużą wybitność (ponad 500 m), więc wejście na szczyt na pewno poczujemy w nogach. Prowadzące na nią szlaki nie są jednak trudne i przy odpowiedniej pogodzie nadają się dla każdego – no, może poza maluszkami w wózkach – dla nich lepiej będzie zabrać nosidło. Zazdrościmy wrocławianom, że mają w zasięgu półgodzinnego dojazdu taki piękny kawałek gór. Możliwość poczucia prawdziwie górskiego szlaku pod nogami, spędzenia kilku godzin na świeżym powietrzu w pięknym lesie – bezcenne! W piękną listopadową niedzielę przeszliśmy jedną z popularniejszych tras – na Ślężę z Przełęczy pod Wieżycą. Wejście żółtym szlakiem z Sobótki jest dłuższe niż z Tąpadła, ale pozwala odwiedzić wieżę widokową na Wieżycy i zobaczyć trzy pogańskie rzeźby kultowe. 5 listopada 2017, niedziela Przepiękny jesienny dzień, słoneczko, lekki wiatr na szczycie, do 13 st. Pięć lat temu wiosną weszliśmy na Ślężę z Przełęczy Tąpadła. To był piękny spacer w wiosennej scenerii (relacja tutaj). Tym razem odwiedzamy Ślężę późną jesienią, przy okazji powrotu z weekendowego wypadu w Masyw Śnieżnika ze starszymi chłopcami. Rano sprawnie zwijamy się z naszej mety w Siennej. O 8:45 jesteśmy po śniadaniu i kompletnie spakowani ruszamy w drogę. Dojazd do Sobótki zajmuje nam godzinę i 45 minut. Podjeżdżamy na parking w pobliżu Przełęczy pod Wieżycą, przy ul. Armii Krajowej. Poza weekendem można podjechać aż pod punkt wyjścia szlaków przy schronisku. Dzisiaj jest niedziela, więc musimy zostawić samochód na parkingu kilkaset metrów dalej. Ślęża przed nami! Autostrada do nieba:) Szlak na Ślężę wychodzi tuż przy Domu Turysty PTTK „Pod Wieżycą”. Pozytywnie zaskakują nas zmiany, jakie zaszły w tym miejscu. Byliśmy tutaj 5 lat temu na obiedzie, jadąc na majówkę w Góry Kamienne. Widzimy, że sam budynek został wyremontowany, zadbano również o uatrakcyjnienie jego otoczenia. Jest estetycznie, obok ogromny plac zabaw – mini park linowy dla dzieci. Poza tym „dorosły” park linowy i park tyrolkowy. Dom Turysty PTTK „Pod Wieżycą” Ruszamy w górę żółtym szlakiem. Ścieżka wiedzie przez piękny las. Jeszcze nie wszystkie liście opadły i pięknie złocą się w jesiennym słońcu. Pod nogami dywan bukowych liści. Podejście na Wieżycę „urozmaicają” nam dziś liczne leżące w poprzek szlaku drzewa, które przewrócił zeszłotygodniowy huraganowy wiatr o wdzięcznym imieniu – nomen omen – Grzegorz 😉. Niektóre przeskakujemy, pod innymi przechodzimy, a jeszcze inne trzeba obchodzić dookoła. Ruszamy żółtym szlakiem w kierunku Wieżycy i Ślęży. Wichura sprzed kilku dni ustawiła nam niezły tor przeszkód. Raz górą, raz dołem – niezła gimnastyka! Wejście na szczyt Wieżycy prowadzi całkiem stromymi kamiennymi schodami. Szlak jest poprowadzony dość stromo, ale dzięki temu szybko zdobywamy wysokość – pół godziny i stawiamy się na szczycie. Wieżyca to niewysoki (415 m szczyt w północnym ramieniu Ślęży. Atrakcyjności dodaje mu kamienna wieża widokowa. Wysoka na 15 m budowla została zbudowana w 1907 r. Z zainteresowaniem czytamy, że w czasach niemieckich na szczycie zapalano znicz, w którym płonął ogień w noc świętojańską – na pamiątkę dawnych wierzeń. Wstęp jest płatny (5 zł dorosły, 4 zł dziecko), ale warto, bo z zalesionego wierzchołka niewiele widać, a z wieży otwiera się szeroki widok na Przedgórze Sudeckie i Sudety. Poza sezonem wieża jest otwarta w weekendy, w zimie najczęściej bywa zamknięta. Kto nie chce pokonywać dodatkowego przewyższenia podczas wejścia na Ślężę, może ominąć szczyt Wieżycy, wędrując spod schroniska najpierw czarnym, a potem czerwonym szlakiem 110-letnia wieża widokowa na szczycie Wieżycy (415 m Widok z wieży wart jest swojej ceny. Przez bezpłatną (!) lunetę można np. spojrzeć na szczyt Ślęży. Jeszcze kawałek drogi przed nami… Na Wieżycy jemy drugie śniadanie i … rozbieramy się. Wczoraj na Śnieżniku była istna zima, dziś inna pora roku. Kurtki zimowe i czapki to była gruba przesada😊 Przed nami druga część podejścia na Ślężę. Droga cały czas prowadzi bukowym lasem, „ozdobionym” dywanem granitowych głazów. Po drodze koniecznie trzeba zwrócić uwagę na dwie pogańskie rzeźby kultowe – niedźwiedzia (podobnego do tego ze szczytu Ślęży) i tzw. Pannę z Rybą. Na niedźwiedziu dobrze widać znak ukośnego krzyża – symbolu solarnego. Kultowa rola Ślęży sięga czasów starożytnych. To wyjątkowe miejsce w polskich górach. Szlak z Wieżycy sprowadza kilkadziesiąt metrów w dół, potem znów zaczyna się podejście. Idziemy po dywanie z bukowych liści. Zbocza Ślęży są usiane granitowymi głazami. Znakom szlaków na Ślężę towarzyszy charakterystyczna sylwetka niedźwiedzia. Pogańskie rzeźby kultowe – panna z rybą i niedźwiedź. Trudno uwierzyć, że rzeźby mają grubo ponad tysiąc lat! Pięknie zachowany znak solarny na grzbiecie niedźwiedzia. Rzeźby kultowe są zabezpieczone daszkiem i siatką. Szlak jest prawdziwie górski. A aura przypomina wiosnę. Chłoniemy promienie jesiennego słońca. Na szczycie stawiamy się po ponad dwóch godzinach od ruszenia z parkingu. To wbrew pozorom całkiem wymagające podejście – na odcinku ok. 5 km pokonujemy ponad 500 m różnicy wysokości. Zmęczeni? I dobrze, tak ma być! Szczyt Ślęży jest arcyciekawy, jednak zanim obejrzymy go dokładniej, zatrzymujemy się na chwilę oddechu w Domu Turysty PTTK na Ślęży. Obecny budynek został zbudowany ponad 100 lat temu i jest dość estetyczny. Malowidła na ścianach nawiązują do symboliki dawnych kultów, na drewnianych ławach widać charakterystyczną sylwetę kamiennego niedźwiedzia. Na dobry obiad nie ma się tu jednak co nastawiać. Można zjeść potrawy z grilla przed schroniskiem, w środku dostaniemy zupę i filet z indyka z chlebem, szarlotkę, ciepłe i zimne napoje. Wszystko podawane w plastiku. Toalety – hmmm – o tym lepiej nie pisać. Te niewygody wynikają – jak nam się wydaje – z braku dostępu do bieżącej wody na szczycie Ślęży. W ciepłej porze roku najprzyjemniej usiąść gdzieś na zewnątrz. Kopuła szczytowa jest rozległa i porośnięta trawą. Turyści dysponują wiatami i miejscami ogniskowymi. Ślęża – po raz kolejny z chłopcami. Hurra! Za nami Dom Turysty PTTK,,Na Ślęży” Zasłużona przerwa obiadowa:) Będąc na Ślęży, trzeba koniecznie zajrzeć do kamiennego kościółka Nawiedzenia NMP. Świątynia pochodzi z końca XVII w., w poł. XIX w została odbudowana po pożarze. Od końca 2014 r. znowu odprawiane są tu msze (dziś o Ponad 300-letni kościółek Nawiedzenia NMP został niedawno odrestaurowany. Budynek Domu Turysty PTTK z wieży kościółka prezentuje się najokazalej. … Ostatnie spojrzenie na ślężański kościółek. Warto wejść na wieżę kościółka (wstęp 5 zł, dzieci za darmo), żeby spojrzeć z lotu ptaka na kopułę szczytową Ślęży. Jeszcze rozleglejsze widoki można podziwiać z wieży widokowej, usytuowanej przy niebieskim szlaku ok. 100 m od kościoła (schody typu drabinowego, realnie dla dzieci od min. ok. 5-6 lat). Wieża widokowa na Ślęży Wejście jest dość strome, ale już sześciolatki powinny sobie poradzić. Wejść warto, zdecydowanie warto! Widoki ze szczytu wieży są naprawdę rozległe. Niestety, przejrzystość powietrza nie jest najlepsza. Często można stąd dostrzec sudeckie pasma i szczyty. Opuszczamy wieżę, idziemy przywitać się z niedźwiedziem. Obiektem, który jednak najsilniej kojarzy nam się ze Ślężą, jest niedźwiedź – starożytna pogańska rzeźba kultowa. Nie mogliśmy dzisiaj zrozumieć, dlaczego składuje się tuż przy nim stertę opału na ognisko – ślężański niedźwiedź powinien być przecież pięknie wyeksponowany. Ślężański niedźwiedź – starożytna rzeźba kultowa – dzisiaj prawie zasypana drewnem na ognisko:/ To jeden z najbardziej znanych symboli Ślęży Na szczycie Ślęży spędziliśmy prawie dwie godziny – krócej naprawdę się nie dało. To niesamowicie atrakcyjny turystycznie wierzchołek. Zaczynamy schodzić na dół tuż przed Droga powrotna mija nam oczywiście dużo sprawniej i szybciej niż podejście. Przez większość czasu idziemy w towarzystwie innych turystów – piękna pogoda zrobiła swoje😊 Tym razem omijamy Wieżycę – odbijamy z żółtego szlaku na czerwony, a potem na czarny. Jest dużo szybciej. I mniej ludzi. Zejście ze Ślęży zajmuje nam nieco ponad godzinę. Schodzimy tą samą drogą. …tylko omijamy czerwonym i czarnym szlakiem szczyt Wieżycy. Na zakończenie wycieczki wstępujemy jeszcze do Domu Turysty PTTK „Pod Wieżycą”. Jej, tu to dopiero mają jedzenie… – szkoda, że obiad już zjedzony. Pijemy szybką kawę i wskakujemy do samochodu – przed nami dziś jeszcze droga powrotna do Warszawy. A jutro od rana praca i szkoła. Jak dobrze było przenieść się choć na chwilę do innego świata – znów będziemy tęsknić za tymi widokami. I za tym zmęczeniem w nogach😊
Przebieg trasy: Nowy Sącz - Gołkowice - Skrudzina - Przehyba (schronisko) - Zgrzypy - pod Diablim Garnkiem - Przysietnica - Barcice - Nowy Sącz Opis trasy: Nareszcie zima się skończyła, a już od tygodnia przed majówką zapowiadała się świetna, słoneczna pogoda! Trasy na majówkę zaplanowane, rowery wyczyszczone, wstajemy rano a tu... zonk. Temperatura o 5° niższa niż prognozy, chmury na całą szerokość i długość nieba, a ludzie pod oknami chodzą w płaszczach przeciwdeszczowych. No, ale cóż - słowo się rzekło, trzeba zmienić swoje położenie geograficzne i złapać jakąkolwiek pogodę. Zakładamy kurtki, plecaki i jedziemy z nadzieją, że łaskawie się ociepli i nie będzie lało. Dużym plusem profesjonalnej odzieży sportowej jest fakt, że jadąc z Nowego Sącza do Skrudziny (asfaltem) nie straszne nam jest zimno, wiatr i deszcz, natomiast kręcąc pod górę od Gabonia na Przehybę, gdzie z każdym metrem naszej trasy przybywa wysokości nad poziom morza, odzież odprowadza nasze "wypociny" na zewnątrz, utrzymując suchość i stałą temperaturę ciała. Dodatkowy gadżet, który nam towarzyszy to rowerowa nawigacja turystyczna Sportiva Plus, którą dostaliśmy do przetestowania (więcej o tym urządzeniu przeczytacie w dziale GPS, mapy i nawigacja). Pedałujemy zawzięcie, oczywiście nie obyło się bez docinek taty, co do mojego lenistwa, i do tego, że "czasami" w zimie zaniedbywałam "lekko" siłownię :-). Nie będę się rozpisywać, co do tego, jak dojechać z Nowego Sącza na Przehybę, bo ten motyw pojawia się w co drugiej naszej wycieczce i chyba każdy czytelnik zna już ten odcinek na pamięć. Powiem tylko, że w pewnym momencie zauważam, że nie widzę ani rodziców, ani lasu...i ogólnie, że łatwiej wymienić chyba to, co widzę. A co widzę? Rower i mgłę. Miałam wrażenie, że wjechaliśmy w chmury, czy coś. Ot, takie typowo "Twilight'owe" klimaty, tylko patrzeć jak wylezie jakiś wilkołak czy wampirzysko z krzaczorów. Żeby nie było, że przesadzam, przez cały pobyt na Przehybie nie mogłam dopatrzyć się wśród tej mgły, oddalonego o kilkadziesiąt metrów przekaźnika! W schronisku na Przehybie spotykamy Jumpera (czytajcie Dżampera) - pozdrowionka! Jego towarzystwo sprawia, że mimo zimna i słoty, dookoła jest wesoło i głośno. Pomijam fakt, że Jumper nie jeździ w kasku twierdząc, że to obciach (tu cenzura nie pozwala na jakiekolwiek komentarze z naszej strony ;-), po prostu mamy odmienne zdanie odnośnie bezpieczeństwa w MTB). Spotykamy również dwóch kolegów rowerzystów, którzy suszyli w temperaturze około 6° Celsjusza i wilgotności powietrza około 90% swoją bawełnianą odzież sportową. Oczywiście chłopaki mówili, że jest to ich pierwsza trasa w góry i mamy nadzieję, że dalszą część majowego weekendu nie przeleżą w łóżkach :-). Pozdrawiamy! Czas na powrót. Jak zauważyliście, bardzo rzadko wracamy tą samą trasą do domu - przecież zawsze jest jakaś alternatywa! Wybraliśmy drogę leśną trawersującą zbocza Pasma Radziejowej, przez Zgrzypy i pod Diablim Garnkiem (Wietrznymi Dziurami). Więc opuszczamy schronisko, cofając się do łuku w okolicy Krzesła Św. Kingi, by po chwili zjazdu odbić w prawo w leśną drogę nr (nie pamiętam). Wjeżdżamy w tą drogę i... podjazd. Na szczęście krótki! Droga jest fantastyczna! Szeroka szutrówka, biegnąca raz lekko w górę, raz w dół, pozwala momentami wykręcać niezłe prędkości przy zjazdach. No ale nie ma róży bez kolców, droga poprzecinana jest zabezpieczeniami przed osuwaniem w postaci bali drewnianych poukładanych co jakiś czas w poprzek drogi. Trzeba albo gwałtownie hamować przed tymi przeszkodami albo wysoko podskakiwać. Jeśli nie dostosujesz się do tego sposobu pokonywania przeszkód, uratować cię może jedynie amortyzator o półmetrowym skoku ;-). Szutrowa autostrada zmienia się w drogę leśną, węższą, usianą luźnymi kamieniami i przeznaczoną do bardziej technicznego zjazdu, wkrótce zmienia się w trochę bardziej stromy odcinek błotnisto-kamienisty, by znów stać się przyjazną dla początkujących szutrówką przekształcającą się najpierw w śladowe ilości asfaltu a następnie w dziurawy asfalt i asfalt "właściwy" :-). Tym sposobem docieramy do Przysietnicy a następnie przez Barcice wracamy do domu (N. Sącza). Generalnie trasa łatwa i każdy, nawet początkujący biker powinien sobie (przy zachowaniu minimum rozsądku) poradzić - no pod warunkiem, że wygramoli się na Przehybę ;-). Pobierz trasę wycieczki w formie śladu GPS: dla Google Map i Kamap format *.kml dla Garmin format *.gpx Najedź myszką na wykres wysokości terenu (profil trasy) i przesuwaj wskaźnik od lewej strony wykresu do prawej a zobaczysz, w którym punkcie podróży będzie z górki a w którym pod górkę.
2 Alpenblumen promenade : Z Kreuzboden do Saas Almagell (2478 m 3hKolejny szlak jest jednym z moich ulubionych w całej dolinie Saas. Przejście tej trasy to trochę jak wycieczka w Tatry, ale bez tłumu turystów i w większej skali. Zaczynamy w Kreuzboden, popularnej stacji kolejki linowej powyżej miejscowości Saas Grund. Przechodząc cały szlak rozpoczniemy z wysokości 2397 m osiągniemy maksimum na 2478 m a skończymy na zaledwie 1670 m Cechą specyficzną tego szlaku jest fakt, że prowadzi on przez większość czasu w poprzek góry, trawersując zbocze. Turysta, poza chwilowymi podejściami i zejściami, idzie zasadniczo po mało nachylonym terenie, łagodnie w stacja kolejki Kreuzboden może zatrzymać nas na dobrych… kilka godzin. Tak, to nie pomyłka – Kreuzboden jest popularnym punktem biwakowym dla okolicznych mieszkańców, którzy ściągają tu z całej doliny bo rozłożyć się nad brzegiem jeziorka i podziwiać niesamowite widoki na położoną w oddali dolinę Saas. Wokół Kreuzboden wytyczono ścieżkę edukacyjną, która pozwoli trochę lepiej poznać Alpy i ich miejsce przepiękne widokowo i kwiatyMy jednak ruszamy dalej, podążając za strzałką kierującą nas do Almegelleralp. Już po kilkunastu metrach przekonamy się, że wzdłuż wzdłuż całej trasy rozstawiono kilkadziesiąt tabliczek informacyjnych przedstawiających najważniejsze alpejskie kwiaty i ich charakterystykę. Stąd zresztą nazwa szlaku: Promenada Kwiatów Alpejskich (Alpenblumen Promenade). Część kwiatów rozpoznamy z naszych rodzimych gór, część z ogródków skalnych, zdecydowana większość to jednak gatunki typowe dla Alp, część to gatunki endemiczne występujące tylko w dolinie Saas. Wiosna w Alpach. Cudowny się przy każdej tabliczce tracimy mnóstwo czasu – to ważna informacja dla wszystkich planujących wycieczkę. Na przejście trasy załóżcie więcej czasu, niż wynikałoby to z jego długości i ukształtowania przerzucony nad strumieniem mostek turysta podąża w kierunku skalistego grzbietu Triftgratji. Cały czas idziemy odkrytym, bezdrzewnym zboczem, zatem nic nie zasłania widoków na dolinę Saas i położone dalej szczyty Alphubel i Allalinhorn. Dla amatorów fotografii jest to trasa – na kilkudziesięciu minutach wchodzimy na teren skalisty, na którym zalegają olbrzymie bloki skalne kruszące się ze zbocza góry. W celu ochrony położonej niżej miejscowości Saas Grund w poprzek zbocza zamontowano stalowe bariery mające powstrzymać ewentualne lawiny kamieni. Ten odcinek szlaku dodatkowo chroniony jest rozciągniętą w formie barierki liną. Przejście pomiędzy gigantycznymi głazami, które z niewiadomych przyczyn jeszcze nie oberwały się by polecieć z łoskotem w dół, dostarcza dużej dawki adrenaliny. To także wyśmienita lekcja terenowa na temat procesów geologicznych i klimatycznych zachodzących w górach (wietrzenie skał).Bariery przeciw lawinom trasa to czysta przyjemność. Pokonując kolejny grzbiet górski turysta będzie w stanie uchwycić położone kilkanaście kilometrów dalej sztuczne jezioro Mattmark, które szerzej opisałem na poprzedniej stronie. Idąc dalej, będzie jeszcze bardziej malowniczo. Widok drewnianej górskiej chaty na tle ośnieżonych szczytów zostaje w pamięci na długie tygodnie. To znakomite miejsce, by zrobić sobie przystanek i pokontemplować majestatyczne piękno gór. W tle słyszymy dzwonki pasących się owiec i łagodne podmuchy ciepłego, letniego – restauracja Almagelleralp położone jest w dolinie o tej samej nazwie. Charakterystyczny budynek o czerwonych okiennicach widzimy już z oddali. Od tego momentu czeka nas dość długa i żmudna droga zakusami w dół doliny. Wysiłek wynagradzają niezapomniane widoki na dolinę i położone wyżej szczyty. Szczególnie polecanym czasem na wycieczkę jest późna wiosna lub wczesna jesień, gdy kolory w dolinie są intensywne, a słońce operuje nieco łagodniej. Polecam tą firmę w walce o odszkodowanie. Mi realnie pomogli odzyskać pieniądze...Almagelleralp – schronisko i restauracja w odcinek trasy prowadzi znów dość ostro w dół, początkowo wzdłuż strumienia, potem przez las, w kierunku miejscowości Saas Almagell. Zmęczonym podróżnikom polecam zejście do strumienia i zanurzenie zmęczonych stóp w lodowatej wodzie. Naturalna krioterapia naprawdę regeneruje nogi i redukuje potencjalne pęcherze. Ostatnim wartym wspomnienia momentem na trasie jest olbrzymi wodospad, jaki mijamy na obrzeżach Saas Almagell. Ci odważniejsi mogą się tu zdecydować na kąpiel od stóp do Szlak Pięciu Jezior (Five Lake Hike), Zermatt, dolina Mattertal (2537 m 4hPrzenosimy się do kolejnej doliny położonej ciągle w Alpach Pennińskich: do doliny Mattertal. Punktem wypadowym jest miasto Zermatt, ikona Alp Szwajcarskich. Z miasteczka kolejką linową (lub o własnych siłach) zdobywamy stację kolejki górskiej Sunnegga. Kilkadziesiąt metrów dalej naszym oczom ukazuje się pierwsze i najbardziej oblegane górskie jezioro na szlaku: Leisee. Zauważamy, że w jeziorze możliwa jest kąpiel, wokół jeziora dozwolone jest rozpalenie grilla. Rozwinięta infrastruktura – plac zabaw, drabinki, barierki, czynią to miejsce przyjaznym dla rodzin z położone jest około stu metrów poniżej punktu widokowego Sunnegga. Zamiast schodzić w dół i tracić wysokość, polecam zostawić sobie odwiedziny nad jeziorem Leisee na koniec wycieczki, a teraz wyruszyć dalej w kierunku jeziora Stellisse i schroniska prowadzi początkowo wzdłuż słupów kolejki linowej, która wdziera się brutalnie między skały. Okolice Zermatt są dość silnie poprzecinane wyciągami narciarskimi, całość robi momentami przygnębiające wrażenie. Szczęśliwie ścieżka porzuca w końcu trasę kolejki linowej by zniknąć na kolejnym grzbietem górskim. W dole dostrzegamy lazurowe wody kolejnego jeziora – Grindjisee. Gdy obejrzymy się za siebie, dostrzeżemy sylwetkę najsłynniejszej góry świata – ikonicznego szlaku zorganizowano liczne punkty widokowe i biwakowe, na których turysta może zregenerować siły a także dowiedzieć się czegoś więcej o poznawanym terenie, czytając informacje zamieszczone na tablicach informacyjnych. Najładniejsze jezioro w całych Alpach Szwajcarskich?Jezioro Stellisee to jedno z najpiękniejszych jezior górskich na świecie. I nie, nie jest to przesada. Krystalicznie czyste wody jeziora rozlewają się w niecodziennej scenerii. Patrząc na zachód dostrzeżemy bez problemu trójkątny szczyt Matterhorn odcinający się wyraźnie na tle innych gór. Patrząc na wschód i na południe, widzimy zarys schroniska Fluhalp i dalej przykryty lodowcem masyw Monte Rosa – najpotężniejszy masyw górski całych Alp. Jezioro jest na tyle czyste i na tyle głębokie, że bez problemu można tak napić się z niego wody jak również wykąpać. Uwaga – woda jest lodowato zimna!GrindjiseeZ poziomu jeziora Stellisee możliwy jest marsz dalej w górę, do schroniska Fluhalp, albo powrót w dół okrężną trasą. Wybieramy odbicie w dół i po kilkunastu minutach naszym oczom ukazuje się kolejne jezioro o niezwykłym kolorze – Grindjisee. W odróżnieniu od poprzednich zbiorników, to jezioro jest dużo mniejsze i płytsze, zasilane tylko niewielkimi strumieniami spadającymi z sąsiadujących zboczy górskich. Całość przypomina oazę wciśniętą między ośnieżone i skaliste niedostępne szczyty. Odwiedzając to miejsce wczesnym rankiem można spróbować uchwycić sylwetkę Matterhornu odbijającą się w spokojnej tafli jeziora. Raj dla fotografów…Grindjisee najlepiej odwiedzić późną wiosną. Zieleń jest wówczas soczysta, pięknie kontrastuje z bielą górskich i MosjeseeJeśli nie macie całego dnia na wędrówkę lub siły zaczynają Was opuszczać, nadkładanie drogi do jeziora Grunsee będzie kiepskim pomysłem. W porównaniu z urodą poprzednich zbiorników, czwarte jezioro na szlaku jest zwykłym przeciętniakiem. Dodatkowo wrażenia estetyczne rujnuje odkryte wyrobisko skalne w tle i wszechobecne liny i kable poprowadzone w kierunku kopalni. Wbrew nazwie, woda w jeziorze wcale nie ma silnie zielonego zabarwienia. A może wszystko zależy od pory dnia i roku, kąta padania promieni słonecznych i jeszcze innych zmiennych? Jak by nie było, obszar jeziora Grunsee stanowi rezerwat przyrody i z pewnością trzeba odnotować go jako ważny punkt na Szlaku Pięciu . Krajobraz psują nieco liczne ślady działalności piąte i ostatnie odwiedzane jezioro jest zbiornikiem sztucznym, w którym kąpiel jest niemożliwa. Jego wody powstrzymywane śluzą mają silnie lazurowy kolor. Także z tego miejsca możliwe jest wypatrzenie majestatycznego wierzchołka koniec wycieczki w Alpy Szwajcarskie wracamy nad jezioro, które widzieliśmy na samym początku. To idealne miejsce na regenerację po trudach całodziennej wędrówki. Na brzegach jeziora Leisee rozłożono leżaki, wokół nie brakuje miejsc na rozłożenie koca. Pod koniec dnia tłumy przerzedzają się i nad wodą robi się przyjemnie spokojnie. Z uwagi na mniejszą wysokość i duże nasłonecznienie, pod koniec dnia w okolicy jeziora jest też zauważalnie cieplej. Z okolicznych wzgórz uchwycimy znakomitą panoramę na wiele okolicznych szczytów, wliczając oczywiście wielokrotnie wspominany Matterhorn. Osoby bardziej romantyczne mogą poczekać na nadchodzący cichy zachód nastroje nad jeziorem podane przeze mnie czasy przejścia są orientacyjne, zakładają dobrą formę fizyczną i nie uwzględniają przystanków na odpoczynek. W nawiasach zaznaczyłem też najwyższą wysokość z jaką spotkamy się na danym w góry, a już na pewno w Alpy Szwajcarskie, zawsze sprawdź pogodę i spakuj się odpowiednio do warunków. Pomogłem? Zainteresowałem? Doceniasz to, co robię? Podziękuj mi osobiście dołączając do grona fanów na Facebooku - dla Ciebie to jedno kliknięcie, u mnie tyle radości :) A jeśli jesteś dopiero pierwszy raz na blogu, to najlepiej zacznij od TEJ STRONY
Zawrat od dawien dawna uważany jest za tatrzański klasyk, co potwierdzają słowa Tadeusza Zwolińskiego: Przejście to, znane od niepamiętnych czasów i rozsławione szeroko, uchodziło w dawnych latach za próbę zdolności taternickich; dziś tłumy przewalają się rokrocznie tym pięknym podniebnym przechodem, lecz nawet dla najwytrawniejszych taterników nie traci on nigdy swego uroku. Kapitalne widoki na otoczenie Doliny Gąsienicowej oraz Pięciu Stawów przyciąga wielu amatorów tatrzańskich wędrówek. Niestety popularność tej trasy przekłada się na dużą liczbę nieprzygotowanych turystów, co z kolei generuje korki na łańcuchach pod przełęczą. Spory ruch oraz trudności wzmagające się przy złych warunkach pogodowych przyczyniły się do wielu wypadków w rejonie Zawratu. Osoby stawiające swoje pierwszy kroki w Tatrach powinny wejść i zejść na Zawrat przez Dolinę Pięciu Stawów – ów wariant poprowadzony jest wytrasowanymi i łatwymi chodnikami. TRASA WYCIECZKI: KUŹNICE – PRZEŁĘCZ MIĘDZY KOPAMI – HALA GĄSIENICOWA – CZARNY STAW GĄSIENICOWY – ZMARZŁY STAW – ZAWRAT – DOLINA PIĘCIU STAWÓW POLSKICH – WODOGRZMOTY MICKIEWICZA – PALENICA BIAŁCZAŃSKA CZAS: 8 h (średni czas przejścia bez odpoczynków) SUMA PRZEWYŻSZEŃ: ok 1400 m DŁUGOŚĆ TRASY: 20 km TRUDNOŚCI: Spore trudności oraz ekspozycja występują na odcinku Zmarzły Staw – Zawrat (klamry, łańcuchy). Pozostałe odcinki bez trudności. Szczegóły niżej. RELACJE: Nieszczęście na Zawracie, Z Zawratu na Świnicę plus kozice, Na Orlą Perć Przełęcz Zawrat (2159 m ODCINEK TRASY: KUŹNICE – PRZEŁĘCZ MIĘDZY KOPAMI – HALA GĄSIENICOWA – CZARNY STAW GĄSIENICOWY szlak niebieski 2 h 30 min Wycieczkę zaczynamy w Kuźnicach, gdzie dojedziemy busem z centrum Zakopanego. Na Przełęcz między Kopami możemy wyjść niebieskim szlakiem przez Boczań bądź żółtym przez Jaworzynkę. Zazwyczaj wybieram pierwszą opcję, która może i jest nieco dłuższa, ale też łagodniejsza. Z przełęczy do Murowańca na Hali Gąsienicowej i dalej nad Czarny Staw Gąsienicowy idziemy już za niebieskimi oznaczeniami. Dokładny opis szlaku znajdziesz w osobnym opisie – Hala Gąsienicowa i Czarny Staw. w tym poście. Czarny Staw Gąsienicowy – panorama ODCINEK TRASY: CZARNY STAW GĄSIENICOWY – ZMARZŁY STAW szlak niebieski 1 h Nad Czarnym Stawem znajduje się ważny węzeł dróg dojściowych do słynnej Orlej Perci. Stąd dojdziemy na Kozią Przełęcz, pod Buczynową Strażnice, na Granaty, Krzyżne i oczywiście na przełęcz Zawrat, gdzie zaczyna się ten najtrudniejszy tatrzański szlak. Niebiesko znakowana ścieżka wpierw okrąża staw (genialne widoki na Kościelec!), po czym wznosi się w kierunku ponurej kotlinki, położonej u stóp Granatów. Do pokonania mamy spory (ok. 150-metrowy) próg skalny zamykający od północy wyżej położony kocioł Zmarzłego Stawu. Szlak wiedzie zakosami po rumowisku, po czym dochodzi pod skalną stromą grzędę, którą pokonujemy bez ubezpieczeń. Miejsce nie jest trudne, ale wymaga podpierania się rękami. Chwilę później mijamy rozwidlenia szlaków, skąd odchodzi żółta ścieżka na Kozią Przełęcz. My idziemy dalej prosto i po 5 minutach osiągamy miejsce widokowe przy Zmarzłym Stawie. Niebieski szlak nie dociera nad brzegu stawu, więc jeśli komuś zależy na małym plażingu bezpośrednio przy tafli stawu, powinien od rozwidlenia szlaków podejść 5 minut za znakami żółtymi. Próg skalny, za którym znajduje się kocioł Zmarzłego Stawu. Wyżej Kozi Wierch, Kozie Czuby, Zamarła Turnia i Zmarzłe Czuby. Czarny Staw Gąsienicowy Nieubezpieczona grzęda. Jak widać – dobrze urzeźbiona. Po wyjściu na próg odsłania się w końcu nieograniczony widok na Zawrat. Szlak prowadzi skałami po lewej stronie Zawratowego Żlebu. Panorama znad Zmarzłego Stawu Gąsienicowego ODCINEK TRASY: ZMARZŁY STAW – ZAWRAT szlak niebieski 1 h 10 min Znad Zmarzłego Stawu doskonale widać Zawrat i dalszą część szlaku. Ten z początku prowadzi licznymi zakosami bez żadnych trudności, sukcesywnie zdobywając kolejne metry w pionie. Wpinamy się ku przełęczy, mając po prawej stronie Zawratowy Żleb, którym wiedzie obecnie zimowy wariant trasy. Kiedyś Zawratowym Żlebem chodziło się również latem, jednak niestabilne, a przez to mało wygodne i bezpieczne dno żlebu stało się przyczynkiem do wytyczenia szlaku na sąsiednich skałach. Wkrótce dochodzimy do grzędy opadającej z Małego Koziego Wierchu – odtąd będziemy kluczyć skalnym grzbietem aż na samą przełęcz. Szlak miejscami jest bardzo wąski i prowadzi blisko przepaści, ale praktycznie cała grzęda ozdobiona jest łańcuchami i klamrami, więc jest się czym wspomagać. Należy bardzo uważać przy mijaniu się z innymi turystami i robić to we względnie bezpiecznym miejscu, nawet jeśli oznacza to cofnięcie się i zejście kilku metrów. Pamiętaj, że trudności bardzo wzrastają przy deszczu lub oblodzeniu. Po pierwszych łańcuchach dochodzimy do wąskiej półki skalnej. Klamry umocowane w ścianie tworzą dla nas poręcz, więc przejście nie nastręcza trudności. Najtrudniejsze na szlaku jest miejsce, gdzie łańcuch zawieszony jest dość wysoko, na dodatek przy mało urzeźbionej skale. Niskie osoby mogą mieć kłopot, by dosięgnąć łańcucha – tak jak ja. Na ratunek przychodzi mała skalna grzęda (tuż przy ciągu łańcuchów), która jest dobrze urzeźbiona i spokojnie można wspiąć się po niej przy pomocy rąk. To opcja dla osób obytych ze skałami i pewnych swych umiejętności, wszak jesteśmy dość blisko przepaści. Przez jakiś czas idziemy bez trudności – głównie po kamiennych stopniach. Wkrótce niebieski szlak wkracza na skalną grzędę, gdzie zaczynają się trudności. Przed nami pierwsze łańcuchy Szybko docieramy do charakterystycznego miejsca, które z tej perspektywy wygląda niepozornie. Musimy przejść wąską półkę skalną, na szczęście z pomocą kilku klamer. Łańcuchów jest całkim sporo… Ludzi też… dlatego mijanki w trudnym terenie bywają uciążliwe Momentami szlak prowadzi blisko W zasadzie to by było na tyle, jeśli chodzi o widoki na Gąsienicową stronę. Panorama z Zawratu na północ jest bardzo ograniczona. Z prawej strony widać, że kruche podłoże obrywa się do Zawratowego Żlebu. O, tam można zlecieć wraz z luźnymi kamlotami. A tu są te feralne łańcuchy przy gładkiej ścianie, dość wysoko zawieszone. W tym miejscu zawsze wybieram wspinaczkę po skałach widocznych z prawej stronie). Ostatnie metry na przełęcz prowadzą Zawratowym Żlebem. Droga na Zawrat jest trudna, ale nie hardkorowa. Przy suchej skale, największym niebezpieczeństwem są chyba mijanki z ludźmi złażącymi z góry. W wielu miejscach jest bardzo wąsko, a do przepaści bardzo blisko, więc niejednokrotnie trzeba „przytulić” się do skały, by zrobić miejsce dla innej osoby. Wchodziłam na Zawrat wiele razy i lubię trasę od strony Gąsienicowej. Przy optymalnych warunkach idzie się całkiem sprawnie, lecz przy oblodzeniu już tak wesoło nie jest. Jeśli dołożyć do tego spory ruch oraz ekspozycję, to nietrudno wyobrazić sobie, iż o tragedię tu łatwo. Na wycieczce należy zachować czujność oraz koncentrację. Ścieżka za Zawrat z Doliny Gąsienicowej jest naprawdę stroma i znacznie lepiej podchodzi się nią do góry niż schodzi w dół. Więc apeluję do tych, którzy się jeszcze zastanawiają, w którym kierunku przejść szlak – łatwiej i bezpieczniej jest wejść na Zawrat od strony Doliny Gąsienicowej niż zejść z Zawratu do Murowańca. Zdecydowanie polecam zdobycie Zawratu trudniejszym wariantem od strony Gąsienicowej i zejście prostym chodnikiem do Doliny Pięciu Stawów. Taki kierunek wycieczki ułatwia także podziwianie wysokogórskich scenerii, bowiem najciekawsze panoramy otwierają się przed nami. Tuż pod Zawratem, w skalnej półce Zawratowej Turni, widzimy figurę Matki Bożej umieszczonej tu przez księdza Gadowskiego (budowniczego Orlej Perci). Z Przełęczy Zawrat (2159 m) rozciąga się fenomenalna panorama na Dolinę Pięciu Stawów i okalające ją szczyty, widoki na stronę Doliny Gąsienicowej są bardzo ograniczone. Panorama z Zawratu na stronę Doliny Pięciu Stawów ODCINEK TRASY: ZAWRAT – DOLINA PIĘCIU STAWÓW szlak niebieski 1 h 15 min Droga na Zawrat od strony Doliny Pięciu Stawów dostępna jest dla wszystkich turystów. W optymalnych warunkach trudności nie ma praktycznie żadnych, zatem kto ma marne doświadczenie w górach, powinien uskutecznić wejście oraz zejście właśnie od strony „Piątki”, zwłaszcza że każdy inny szlak z Zawratu należy do trudnych i eksponowanych: zejście do Doliny Gąsienicowej (opisane wyżej w przeciwnym kierunku) wejście na Świnicę grań Orlej Perci. Z przełęczy Zawrat obniżamy się wygodnym chodnikiem w poprzek trawiasto-piarżystego zbocza Małego Koziego Wierchu. Początkowo kierujemy się w stronę widocznej przed nami Przełęczy Schodki (2065 m), oddzielającej Kołową Czubę od Małego Koziego Wierchu. Samą przełęcz jednak omijamy, skręcamy na prawo i bardziej stromo schodzimy w dół. Po prawej stronie rozciąga się widok na najwyżej położony duży staw w Polsce – Zadni Staw w Dolince pod Kołem (1890 m). Schodzimy pod ścianami Kołowej Czuby (2105 m) i wkrótce docieramy do miejsca, z którego otwiera się panorama obejmująca wszystkie stawy w dolinie, wliczając w to niewielkie Wole Oko, będące (przez większą część roku) szóstym stawem w Dolinie Pięciu Stawów. Warto zwrócić uwagę na urwiste, zachodnie zbocze Koziego Wierchu. Kamienny chodnik coraz łagodniejszymi zakosami sprowadza nas na dno Doliny Pięciu Stawów. Maszerujemy wzdłuż Czarnego i Wielkiego Stawu, mijając po drodze surowy pejzaż na zasłaną rumowiskami Pustą Dolinkę oraz otaczające ją urwiska Zamarłej Turni i Koziego Wierchu. Ostatnie metry szlaku to już niemal płaski spacerek między Wielkim Stawem a południowym zboczem Koziego Wierchu, na który odchodzi szlak czarny. Przy drewnianym mostku na potoku Roztoka musimy dokonać wyboru: schodzimy zielonym szlakiem przez Dolinę Roztoki, mijając Wielką Siklawę idziemy niebieskim szlakiem aż do schroniska, po czym krótkim łącznikiem (szlak czarny) dochodzimy do zielonego szlaku w Dolinie Roztoki, omijając Wielką Siklawę. Oczywiście nikt nie broni zajść do schroniska na pyszną szarlotkę, by potem cofnąć się do mostku i ścieżki „przez Siklawę”. Wygodne stopnie sprowadzają na stronę Doliny Pięciu Stawów. Chociaż kapitalne widoki nie ułatwiają patrzenia pod szlak obniża się łagodnie, omijając Kołową Czubę. Ze szlaku znakomicie widać Zadni Staw Polski. Zbliżenie na Miedziane, Szpiglasową Przełęcz i Szpiglasowy Wierch, w tle Wysoka, Mięguszowiecki Szczyt i Cubryna. Trawers pod Kołową lewej: Świnica, Gąsienicowa Turnia i Gąsienicowa Turnia. Kołowa Czuba, Zamarła Turnia, Kozie Czuby i Kozi Wierch Czarny Staw Polski, a ponad nim Szpiglasowy Szczyt, Kostury i grań Kotelnicy. Schemat niebieskiego szlaku na Zawrat (zdjęcie ze Szpiglasowego Wierchu) ODCINEK TRASY: DOLINA PIĘCIU STAWÓW – WODOGRZMOTY MICKIEWICZA – PALENICA BIAŁCZAŃSKA szlak zielony i czerwony 2 h 10 min Już wiemy, iż mamy dwa warianty ewakuacji z Doliny Pięciu Stawów: z Siklawą (zielony) lub bez (czarny ze schroniska). Wybór zdaje się prosty, wziąwszy pod uwagę walory widokowe, wszak największy wodospad w Polsce wart jest zachodu. Trzeba jednak wiedzieć, iż ścieżka przy wodospadzie wiedzie skałami, które podczas przymrozków mogą być oblodzone i śliskie. Oba warianty łączą się w Dolinie Roztoki (a w zasadzie to czarny szlak dobija do zielonego), którą dotrzemy do słynnej asfaltówki (łączącej Palenicę Białczańską oraz Morskie Oko) na wysokości Wodogrzmotów Mickiewicza. Od parkingu i przystanku busów w Palenicy Białczańskiej dzieli nas ok. 40-minutowy marsz. Dokładny opis tej trasy znajdziesz w osobnym poście – Dolina Pięciu tym poście. Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów ZAWRAT – PRAKTYCZNE INFORMACJE: Bus z Zakopanego do Kuźnic kosztuje 3 zł. W sezonie kursuje od ok. z PKS-u przez Aleje 3 Maja, ul. Zamoyskiego i Rondo Kuźnickie (teraz Rondo Jana Pawła II) od rano. Droga do Kuźnic jest dostępna tylko dla pojazdów uprzywilejowanych – czyli nie dla turystów Pozostaje bus albo spacer z buta (ok. pół godziny z Ronda). Bilet do TPN jest płatny – normalny kosztuje 5 zł , ulgowy 2,50 zł. Lepiej wejść na Zawrat od strony Doliny Gąsienicowej, a zejść do Doliny Pięciu Stawów. Podchodzimy stromo po łańcuchach, a schodzimy już łagodną ścieżką bez żadnych trudności. Mimo braku oficjalnych regulacji, przyjęło się, iż odcinek Gąsienicowa-Zawrat przeznaczony jest do podchodzenia. Sporo osób decyduje się na trudne zejście, co generuje problematyczne mijanki na szlaku. Należy też zachować ostrożność w przypadku oblodzenia w rejonie Wielkiej Siklawy. Bus z Palenicy kosztuje 10 zł, podróż trwa ok 25-30 minut. Ostatni bus do Zakopanego rusza w sezonie ok. Jeśli uznasz wpis za przydatny, to nie zawahaj się podać go dalej i pochwalić autora. 😉 Warto przeczytać: KOŚCIELEC ORLA PERĆ SZPIGLASOWY WIERCH DOLINA PIĘCIU STAWÓW DOLINA GĄSIENICOWA Górskie pozdro: Madzia / Wieczna Tułaczka
górski szlak w poprzek zbocza